#102 Tomatin 10yo 2007/2017 The Whisky Cask
Najlepszy 10-latek z Highlands. Brzmi intrygująco. Dla mnie to Tomatin od niezależnego bottlera The Whisky Cask. Wśród whisky, z którymi do tej pory się zetknąłem, nie ma sobie równych. Również pod względem mocy robi piorunujące wrażenie. Nie licząc świeżego spirytusu, to najmocniejsze ABV, z jakim się spotkałem. 64,4%. Jak udało się je utrzymać? Tyle mocy po 10 latach a zaledwie po dwóch destylacjach. Kryje się za tym dobrze zwarta beczka. W tym przypadku to 500-litrowy sherry butt. Zapraszam do opisu.
Nie opisywałem dotąd wcześniej żadnej butelki z tej destylarni. Dobrze byłby więc wspomnieć o niej kilka słów. Powstała w 1897 roku i zaczynała od dwóch alembików destylujących alkohol. Ich liczba sukcesywnie była zwiększana. Do 4 w 1956, do 6 w 1958, do 10 w 1961, wreszcie do 14 w 1974 roku. Na tym nie poprzestali. Wkrótce ich łączna liczba została zwiększona do 23, a Tomatin stał się największą destylarnią w Szkocji. Niestety nastał okres kryzysu dla whisky i o mały włos a by upadła. Od katastrofy uratowało ją przejęcie przez japońskiego inwestora, firmę Takara Shuzo. Została zmniejszona liczba alembików, a produkcję skupiono na whisky mieszanych. Sprzedaż oparto na eksporcie, głównie właśnie do kraju kwitnącej wiśni. W 2000 roku destylarnię Tomatin wykupił koncern Marubeni (również japońska spółka). Podążając za zmieniającym się trendami, wrócono tutaj do promowania single maltów. Dzisiaj już bez trudu znajdziecie ich niemieszane whisky.
Tomatin jako jeden z nielicznych w obecnych czasach, posiada swój własny zakład bednarski. Produkowane tutaj beczki są najwyższej jakości. To właśnie ich klarowność przyczynia się do niewielkiej ucieczki ABV z leżakowanego alkoholu. Do tego dochodzą długie szyjki alembików. One również wpływają na zwiększoną moc produkowanego spirytusu. Dzięki temu przy pozycjach Cask Strength możemy cieszyć się nieporównywalnie większą mocą niż przy whisky z innych destylarni.
Kolor brązowego bursztynu. Bardzo ziemny a co najważniejsze naturalny. Jestem pod wrażeniem. Niefiltrowana na zimno.
Okrągły, owocowy zapach. Dużo sherry. Dojrzała śliwka. Wysuszona słońcem trawa. Smak bogaty, ale przede wszystkim władczy. Obezwładniający. Nieco agresywny. Od razu przypadł mi do gustu. Gęsta i treściwa. Dominuje sherry. Czerwone owoce. Stary kredens. Aromaty lakiernicze. Mięsista. Razi czubek języka. Pozostawia po sobie drętwiejący język. Moja żona tylko się skrzywiła :). Nie oszukujmy się, nie jest to najlżejsza whisky ;). Finisz zapiera dech w piersiach. Uciska gardło. Znów owoce. Jest wytrawny i rozgrzewający.
To naprawdę 10-latka? Pijąc ją w ciemno, nigdy bym w to nie uwierzył. Jest bogatsza niż niejedna 18-latka. Poza tym ma w sobie coś magicznego. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zapamiętam ją na długo. Od innych 10yo odbiega natomiast ceną. Kosztuje około 300 złotych. Nie jest to jednak największy problem. Ten pojawia się, gdy chcecie ją znaleźć. Szukać jej ze świecą.
Ocena wg serwisu whiskybase: 86,2/100 wśród 11 oceniających użytkowników
Moja ocena: 88/100