#131 Highland Park 10yo Viking Scars

Moja ocena 72/100

Viking Scars — blizny wikinga. Nowe, stare wydanie Highland Park w wersji 10-letniej. Producent zapewnia, że zmieniła się tylko prezentacja butelki, a smak pozostał ten sam. W nowej odsłonie funkcjonuje od wiosny 2017 roku. Wcześniej ta 10-latka występowała w małej 350 ml butelce, w zupełnie innej szacie graficznej. Teraz śmiało, można ją uznać za pozycję wpisującą się w core range destylarni Highland Park. 10yo stała się ogólnie dostępna, a jej zakup dzięki popularnym sieciom sklepów nigdy nie był tak prosty. Musiałem się więc z nią zapoznać. 🙂

Whisky Highland Park pochodząca z wyspy Orkney ma wiele wspólnego z whisky wywodzącymi się z Islay. Tu również przy produkcji chętnie wykorzystywany jest torf. Viking Scars daleko do najbardziej torfowych whisky. Niemniej jednak w klasyfikacji PPM (parts per million) może pochwalić się wartością 20 jednostek.To i tak więcej niż niektóre wypusty Bowmora czy Caol Ila. To, co ją wyróżnia to beczki wykorzystane podczas maturacji. Highland Park stosuje głównie te po sherry. Przy tej dziesięciolatce — w 100%. Żeby nie było tak cudownie, to znakomita większość tych beczek jest wypełniana whisky po raz kolejny. Tylko dla zaledwie 10% było to pierwsze napełnienie.

Nazwa to nawiązanie do okresu, kiedy na Orkadach panowali Wikingowie. Jest to przeszłość, do której dumnie po ponad 1000 lat nawiązują obecnie tutaj mieszkający Szkoci. Na samej butelce widnieje lew walczący ze smokiem. To odnosząca się do mitologii nordyckiej walka dobra ze złem. Marketingowo rozegrali to znakomicie. Tylko jak prezentuje się zawartość w środku?

W zapachu sporo karmelu. Słód, czarna czekolada. Stare meble, woń alkoholowa. Odrobina owoców może brzoskwiń. Wrzos. Szczypta dymu. Smak bardzo szorstki. Młoda. Nie udało ukryć się jej krótkiej maturacji. Agresywna. Nadpalone drewno, czuć jakby sadzę. Taniczna, ciężka. Znów karmel. Zdecydowanie poniżej i tak niewysokich oczekiwań. Alkoholowa. Nie czerpałem z niej wiele satysfakcji. Chociaż na pewno bardziej sprzyja jej chłodna zima od gorącego lata, kiedy z nią romansowałem. Ciut pieprzna. Na finiszu wypada najlepiej. Pozostawia po sobie przyjemne wrażenie. Dobrze się układa w gardle. Dymne nuty są tutaj najwyraźniejsze.

Ratuje ją cena. 100-120 to przedział, w jakim spokojnie można ją kupić. W obecnych czasach kiedy nawet podstawki single maltów dochodzą do 200 złotych, ta kwota zdaje się być jak najbardziej uczciwa. Warto więc jej spróbować nie nastawiając się na nic wielkiego.

Ocena wg serwisu whiskybase: 80,3/100 wśród 101 oceniających użytkowników

Moja ocena: 72/100

Komentarze