#39 Laphroaig Select

Moja ocena 76/100

Mało kto o tym wie, ale podczas prohibicji w Stanach Zjednoczonych Laphroaig był jednym z nielicznych, którym udawało się w tym czasie docierać na rynek Amerykański. W latach, kiedy wszystkie europejskie alkohole traciły swoje ogromnie miejsce zbytu, tutaj udało się wyjść obronną ręką. Whisky z destylarni Laphroaig była transportowana jako lekarstwo ze względu na swoje lecznicze właściwości i była całkowicie legalnie importowana. Ktoś tu miał talent do interesów, prawda?

W tym miejscu przypomnę tylko, że Laphroaig to jedna z najbardziej „dymnych” destylarni na świecie. Podczas produkcji jęczmień jest opalany dymem torfowym nawet do 15 godzin. Wpływa to znacząco na końcowy smak produktu. Standardowo beczki wykorzystywane do produkcji tutejszej whisky pochodzą od Makar‚s Mark gdzie wcześniej były zalewane burbonem. Pozycja, do której powoli zmierzam, będzie zgoła inna. Podczas jej produkcji whisky była leżakowana aż w 5 różnych beczkach.

Tradycyjnie u Laphroaiga wykorzystywane są beczki z pierwszego napełnienia po burbonie. Dodatkowo wykorzystywane są tutaj te po sherry Oroloso, po sherry Perdro Ximenez i 125 litrowych beczkach quarter casks. Ostatnie już napełnienie to beczki z amerykańskiego dębu, które nigdy wcześniej nie były niczym zalewane. Alkohol spędza w nich ostatnie 6 miesięcy w najcieplejszych miejscach magazynu. Tak, aby maksymalnie spotęgować kontakt whisky z drewnem. Finalny produkt rozlany jest z mocą 40% ze swoim naturalnym kolorem. Nie dodaje się tutaj bowiem karmelu dla zabarwienia whisky.

W zapachu jak na Laphroaiga przystało, dominują dymno-torfowe aromaty. Fani destylarni na pewno nie będą zawiedzeni. Mniej tutaj natomiast zapachów medyczno-lekarskich. Daje się za to rozpoznać leżakowanie w beczkach po sherry. Początkowo dość niewyraźnie, ale z czasem coraz mocniej wyczuwalne są owocowe nuty. W smaku dominuje torf, ale nie jest tak mocny, jak przy Laphroaig 10yo. Przeszkadza mocne rozwodnienie do 40%. Bardzo spłaszczyło to whisky. Na drugim planie dąb i wytrawność. Pozostawia po sobie sporo taniny przy jakby nie patrzeć dość młodej whisky. Wyczuwalne jabłka i cytrusy. Dodają słodkości. W tle cały czas zachowany posmak czerwonych owoców, bez wyszczególnienia konkretnych z nich. Finisz umiarkowanie długi, dość intensywny.

Po Laphroaig Select czuję się nieco zawiedziony. Wypada słabiej od swojej podstawowej wersji Laphroaig 10yo. Utrzymany jest w podobnym torfowym klimacie. Pojawia się tu nawet więcej owoców. Brakuje natomiast charakterystycznej medyczno-jodowej części, bez której ciężko mi sobie wyobrazić Laphroaiga. Ratuje go cena. Za około 130 złotych mamy w końcu nie najgorszego przedstawiciela Islay. Jest w zasadzie nierealne, by znaleźć tańszego torfiaka typu single malt na półce.

Ocena wg serwisu whiskybase: 79,4/100 wśród 268 oceniających użytkowników

Moja ocena: 77/100

Komentarze