#36 Macallan Select Oak
W każdej branży istnieją marki, które wyróżniają się na tle konkurencji. Wśród whisky niewątpliwie do takich można zaliczyć destylarnię Macallan. Niejednokrotnie mając do czynienia z fanami whisky z całego świata, spotkałem się, z tym że to właśnie Macallan skupiał ich największą uwagę. Nie przesadzę, jeśli powiem, że na jego widok oczy się świecą, a źrenice błyskawicznie rozszerzają. Ta marka po prostu ma coś w sobie, a jednocześnie głęboko w naszej podświadomości jest utożsamiana z luksusem. Przy tej firmie śmiało, można również mówić o inwestowaniu w whisky. Na dobrym Macallanie trudno stracić. Po kilku latach trzymania zamkniętej butelki w domu prawie zawsze można zarobić. Macallan to właśnie taki brand luksusowy. Jak Ferrari wśród samochodów. Tyle że nie każdym Ferrari jeździ się zgrabnie i dobrze. Nie każdy produkt trzyma poziom firmy. Tak właśnie tutaj przy Select Oak ciężko mówić o utrzymaniu wysokiego standardu destylarni Macallan.
Ogromny sukces Macallana stał się przyczyną porażki smaku tej butelki. Rosnąca sprzedaż tej popularnej whisky szybko opróżniła zasoby magazynów firmy. Z portfolio sukcesywnie były wycofywane produkty z określonym wiekiem leżakowania. W standardowej sprzedaży znikały kolejno bardzo dobrze dotąd ugruntowane pozycje. Zastępowały je nowe, najczęściej zdecydowanie słabsze. Ceny natomiast za sam napis na butelce „Macallan” równały tylko do góry. Tak doszliśmy do Seleck Oak, który stał się najpowszechniejszą wersją na rynku duty free.
Whisky jest bez oznaczenia wieku. Co prawda za pojemność litrową, ale cena kształtuje się na poziomie co najmniej 300 złotych. Rozlana z mocą 40%. Jest finiszowana w pięciu różnych beczkach. Po amerykańskim dębie po sherry i po burbonie. Dodatkowo po europejskim dębie i europejskim dębie po pierwszym napełnieniu sherry. Piąta beczka pozostaje dla mnie tajemnicą.
W zapachu stosunkowo wonna i lekka. Niestety przebija się alkohol. W smaku dominuje dąb. Aromaty drewniane grają tutaj pierwsze skrzypce. Coś między wypastowaną klepką a świeżo ściętym lasem. Czuć młodość destylatu. Starzenie w różnych beczkach, w tym napełnianych po sherry, nie odniosło tutaj większego sukcesu. Przebija się tylko odrobina wiśni. Stosunkowo łagodna, trochę bez wyrazu i historii. Płytka. Finisz krótki i mdławy. Odrobinę korzenny. Ogólnie bez szaleństw.
Dziwię się master blenderowi Macallana, że wypuszcza takie pozycje. Naprawdę na tle firmy wygląda to słabo. Rozumiem, że ich produkty znakomicie się sprzedają, a magazyny świecą pustkami. Jednak w przypadku tak słabej whisky żadne usprawiedliwienie nie jest dobre.
Ocena wg serwisu whiskybase: 81,2/100 wśród 175 oceniających użytkowników
Moja ocena: 66/100