#45 Mortlach Special Strength

Moja ocena 89/100

Przyszła pora na opisanie jednej z lepszych whisky, z jaką dotąd się zetknąłem. Destylarnia nie należy do najpopularniejszych, a i moje wrażenie jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Faktem jest jednak, że butelka Mortlach Special Strength zdecydowanie trafił w moje gusta. W zasadzie mógłbym nawet rzec, że jest dla mnie bliski ideału.

Destylarnia rozpoczęła produkcję whisky w 1823 roku, w mieście Dufftown, w regionie Speyside. Była pierwszą powstałą tutaj destylarnią. Kolejnymi już dużo później otwartymi były te dzisiaj znacznie bardziej popularne — Glenfiddich czy Balvenie. Do ciekawostek należy zaliczyć fakt, że nazwa Dufftown obowiązuje od stosunkowo niedawna. W XIX nazwa miasta została zmieniona właśnie z Mortlach.

Do jednej z przyczyn wysokich ocen tutejszych whisky z pewnością należy jakość wody. Ta wykorzystywana do produkcji Mortlacha czerpana jest ze źródła wypływającego ze wzgórz Conval Hills. To, co szczególnie wyróżnia właśnie tę butelkę to liczba destylacji. Nie są to ani standardowe dla Szkocji dwie, ani trzy dla Irlandii. Jest to coś pomiędzy. Producent mówi tutaj o 2,81 destylacji. Pewna część alkoholu przedestylowana jest dwukrotnie, część trzy a pewien ułamek nawet czterokrotnie. W firmie policzyli, że sumarycznie jest to dokładnie 2,81 i takie też oznaczenie znajdziemy na butelce.

Obecnie Mortlach pod swoich szyldem produkuje tylko kilka różnych pozycji. Firma wchodzi w skład koncernu Diageo i niestety lwia część alkoholu trafia do produkcji blendów. Większość użyta zostaje do Johnnie Walker w wersji Black Label. Jak na blend trzeba przyznać, że ta butelka trzyma wysoki poziom. Nie zdziwiłbym się, gdyby za jej sukcesem stała właśnie część alkoholu otrzymana z destylarni Mortlach.

Mortlach Special Strength występuje tylko w pojemności 0,5 litrowej. Większą 0,75, możemy spotkać na rynku amerykańskim, są oczywiście odpowiednio droższe. Cena za butelkę nie rozpieszcza. Przy tak małym rozmiarze musimy się liczyć z wydatkiem około 400 złotych. Początkowo miała być przeznaczona tylko na rynek duty free, ale bez problemu znajdziecie ją również w sklepach internetowych. Nie ukrywam, że pomimo ceny jest to świetny zakup. Jest to jedna z moich ulubionych pozycji. Mocno wgniotła mnie w fotel. Leżakowana jest w beczkach po burbonie, po pierwszym i drugim napełnieniu. Po beczkach wypalanych ogniem i po sherry. Cenę wynagradza również wysoka moc rozlanych butelek – 49%.

W zapachu to prawdziwa aromatyczna bomba. Czuć mnogość dojrzałych owoców. Przez moment można się zachwiać czy nie jest to, aby sędziwy koniak. W smaku pełno moreli, pomarańczy, daktyli i mango. Dalej łyżka spadziowego miodu z nutą czekolady. Jest bardzo bogata i pełna. Bliżej końca przebija się marcepan, wanilia i dąb. Finisz długi, bardzo ciepły i rozgrzewający. Oleisty. Pozostawia po sobie odrobinę pieprzności. To jedna z najbardziej owocowych whisky, z jaką miałem możliwość się zetknąć.

Ocena wg serwisu whiskybase: 83,9/100 wśród 53 oceniających użytkowników

Moja ocena: 89/100

 

Komentarze