#54 Bowmore Black Rock

Moja ocena 70/100

Wczoraj do mojego kieliszka trafił single malt z IslayBowmore Black Rock do sprzedaży trafił w 2014 roku i początkowo dostępny był w pojemności litrowej w sklepach wolnocłowych. Z czasem 300-mililitrów mniejszy, stał się również dostępny w sprzedaży tradycyjnej. Jest to już któraś opisywana przeze mnie pozycja, z różnych destylarni, która zastosowała taki zabieg. Śmiało, można zatem mówić, że jest to dość popularna praktyka wśród inaugurujących whisky.

Nazwa Black Rock wzięła się od wypiętrzonej z traw czarnej skały znajdującej się nieopodal destylarni. Widać ją nawet z okien magazynów. Whisky leżakuje po w beczkach po burbonie i po hiszpańskim sherry Oroloso. Została zabutelkowana z mocą 40%, niestety dla poprawy koloru został do niej dodany syntetyczny karmel. Po ciemniej barwie widać, że sobie nie żałowali.

W zapachu umiarkowany powiew dymu. Czekolada, orzechy i rodzynki. Niestety na pierwszym planie wyczuwalny nieprzyjemny alkohol. Zupełnie nie został on przykryty. W smaku niewiele lepiej. Czuć, że whisky została mocno rozwodniona. Jest bardzo płytka, bez większej mocy. Niemrawa. Nie czuć już natomiast alkoholu. Sporo delikatnego dymu. W tle imbir i ostrzejsze przyprawy. Smak starej sparciałej beczki. Finisz goryczkowaty. Średnio długi i płytki. Dymny i solisty.

Po tym wypuście spodziewałem się nieco więcej. To chyba najgorsza whisky z Islay, z którą do tej pory się spotkałem. Cena – 180 złotych za 0,7 może nie odstrasza, ale powiedzmy sobie szczerze, przy tej kwocie znajdziemy pełno lepszych whisky z tej wyspy. Zakup tylko dla odważnych lub osób z zupełnie odmiennymi gustami smakowymi. Z pozytywnych informacji muszę napisać, że powoli zostaje on wycofany ze sprzedaży travel-retail. Wraz z Bowmore Gold Reef zostaną zastąpione wersjami Bowmore 10yo Dark & Intense oraz Bowmore 15yo Golden & Elegant. Za Black Rock nie będę tęsknił.

Ocena wg serwisu whiskybase: 79,5/100 wśród 327 oceniających użytkowników

Moja ocena: 70/100

Komentarze