#105 Aberfeldy 28yo
Aberfeldy 28yo. Dotąd najstarsza opisywana przeze mnie whisky na blogu. Zarazem najstarszy wypust z samej destylarni. Zdawać by się mogło — klejnot gorzelni. Najbardziej reprezentatywny produkt marki. Nic bardziej mylnego. Spotkał mnie przy niej niemały zawód…
Została maksymalnie rozcieńczona do najniższego możliwego ABV – 40%. Każda butelka posiada indywidualny numer. Leżakuje w trzech rodzajach beczek. Standardowych dębowych pierwszego i ponownych napełnień oraz w beczce po sherry. Według opisu na butelce, po 28 latach uciekło około połowy zawartości! Jest to tzw. Angels Share. Część dla aniołów — bezpowrotnie stracona. Na rynku pojawiła się w 2016 roku. Sprzedawana w rozmiarze 0,7 litra w cenie od 1000 złotych.
Ciężki zapach. Nie należy do lotnych. Sporo wanilii. Sparciała beczka, stary dąb. Las po deszczu i zgniłe liście. Smak poprawny, ale chciałoby się czegoś więcej. Kastrat. Dużo tanin. Miód i pomarańcze. Na języku utrzymuje się słodycz. Finisz krótki, wiotki. Klasyczny.
Znakomity przykład, że wiek nie zawsze idzie w parze z upodobaniami. Z obecnej podstawowej oferty Aberfeldy spróbowałem już wszystkiego. 12yo, 16yo, 18yo, 21yo i obecnej tutaj wersji 28yo. Będę się upierał, że 18-latka wypada najkorzystniej. Szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy cenę. Nie zawsze więcej znaczy lepiej. Warto o tym pamiętać. Natomiast jeśli macie możliwość, warto o tym przekonać się na własnej skórze.
Ocena wg serwisu whiskybase: 88,6 wśród 35 oceniających użytkowników
Moja ocena: 83/100